Ceremonie, rytuały
Mam w sobie tęsknotę za rytuałem, za ceremonią. Taką samą tęsknotę obserwuję u innych kobiet, które spotykam w kręgach. Zastanawiałam się skąd ona się bierze. Doszłam do wniosku, że brak nam stabilności i bezpieczeństwa. Gwałtownie zmienia się klimat. Budzi się niepokój, jak dadzą sobie radę, jak przeżyją nasze dzieci, wnuki, prawnuki.
Rytuał, powtarzający się cyklicznie daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wszystko jest na swoim miejscu i nie zmieni się w przyszłości. Nie wyobrażam sobie końca roku bez kolorowej, pachnącej, błyszczącej choinki i prezentów pod nią, radości z ich rozpakowywania itd. Gdyby mi zabrano święta pewnie czułabym się zagubiona. Dlatego tak chętnie uczestniczę w rytuałach i tworzę ceremonie. Czerpię inspirację z rytuałów rdzennych kultur. Wszystkie rytuały rdzennych mieszkańców naszej planety zakorzenione są w połączeniu z Matką Ziemią. Wyrażają dla niej szacunek. W wielu miałam okazję uczestniczyć.
Nasi przodkowie, a także rdzenni mieszkańcy naszej planety, którzy pozostali blisko przyrody, do dziś poprzez rytuały i ceremonie mają wpływ na żywioły i naturę. Zacytuję etnologa Billa Lyonsa „Kiedy idziesz na ceremonię zaklinania deszczu i spędzasz na niej dwa, trzy dni, zaczyna padać deszcz! Zawsze! To działa za każdym razem! Nie rozumiemy, jak to się dzieje, ale się dzieje, Nie powinniśmy traktować tych ludzi jak głupców. Nie odprawialiby tych ceremonii od tysięcy lat, gdyby to nic nie dawało. Tacy głupi nie są!” (w Dawna mądrość na nowe czasy, Geseko von Lupke ).
Moja nauczycielka Mattie opowiadała, jak ze swoim mężem Davidem zaprosili syberyjskiego szamana do Stanów. Ponieważ w Seatle, gdzie mieszkają, najczęściej pada deszcz, wynajęli na spotkanie z nim namiot. Kiedy przyjechał i zobaczył ogromny namiot, zapytał co to jest? Czy nie wiecie, ze jestem szamanem od pogody? Odszedł trochę na bok, coś poszeptał, porozmawiał z naturą i deszcz przestał padać dokładnie nad miejscem spotkania. Kiedy Mattie spytała: jak mogę się tego nauczyć? Kiedy i na jak długo mam przyjechać na Syberię? Szaman odpowiedział: a po co masz przyjeżdżać. Możesz się nauczyć u siebie, tam, gdzie mieszkasz. Musisz się tylko zaprzyjaźnić z pogodą. Nigdy jej nie krytykować, nie mówić,”ale dziś brzydka pogoda”, każdego dnia i nocy całkowicie akceptować taką jaka jest. Mattie przez rok medytowała w naturze i przyjmowała, doskonałą w swej naturze, pogodę.
Od trzech dni lało bez przerwy, kiedy zostałam zaproszona na prywatne ognisko z Mattie i Davidem. Jechałyśmy z Beatą w strugach deszczu. Myślałam o moim bębnie, którego nie chciałam narażać na wilgoć. Myślałam o ognisku, którego z pewnością w tym deszczu nie da się rozpalić. Kiedy dojechałyśmy wszystko dookoła było mokre. Deszcz padał nieprzerwanie, ale na miejscu padał jakby mniej. Po chwili Mattie odeszła kawałek na bok. Palcem wskazującym niebo kręciła małe kółeczka i obserwowaliśmy jak deszcz przestaje padać dokładnie nad miejscem, w którym się spotkaliśmy. Dookoła wisiały ciemne chmury a deszcz dalej padał, jak padał wcześniej.
Ten sam syberyjski szaman na spotkaniu w Seatle podczas rozpalanie ogniska wkładał drzewo i ręce do ognia. Ktoś zauważył i ze zdziwieniem zapytał: Czy ciebie ogień nie parzy? Odpowiedział: A was parzy? To co wy z ogniem zrobiliście? Do czego ognia użyliście?
Ceremonia Sweat Lodge, Temazcal, Szałas Potu
Szałas Potu u Indian Ameryki Północnej to Sweat Lodge, Południowej Temazcal. Stanowi symboliczny powrót do Łona Matki Ziemi, oczyszczenie i ponowne narodziny. W ceremonii uwalniamy nasze ciało z emocjonalnych blokad. Następnie rodzimy się z nową energią do życia i działania.
Szałas Potu budowany jest z powyginanych gałęzi , które tworzą kształt skorupy żółwia, umieszczonej nad wgłębieniem, łonem Matki Ziemi. Do środka prowadzi wąskie przejście symbolicznie odzwierciedlające kanał rodny.
Pierwsza moja ceremonia odbyła się w australijskim buszu, w ośrodku Kayvalia Meru stworzonym przez moją nauczycielkę Nemi Nath. Był to raczej bunkier z betonowymi ścianami półmetrowej grubości. Do wnętrza wchodziło się nago na czworakach przez wąskie podwójne przejście, zasłonięte czymś w rodzaju kawałka dywanu. Wcześniej Nemi uprzedziła nas, abyśmy uważali przy wejściu, bo mieszka tam jadowita czarna wdowa. Rezydenci ośrodka już od rana nagrzewali „szałas”, aby wypędzić wszystko co było jadowite i mogło mieszkać w środku. Ceremonia trwała dwie godziny. Miała trzy przerwy. Mogliśmy wtedy wychodzić na chwilę się ochłodzić w wykopanej gliniance, zamieszkałej przez pijawki. Do środka dostarczane były rozgrzane do czerwoności kamienie. Siedzieliśmy na niskich ławeczkach wokół ściany w całkowitej ciemności. Ukrop pary, z polewanych wodą kamieni, wypełniał całe wnętrze . Nie zawsze i nie wszyscy mieliśmy orientację, gdzie jest wyjście. Podczas ceremonii zadziało się wiele osobistych historii, które zachowam dla siebie. Ceremonię powtórzyliśmy na koniec miesięcznego pobytu naszej polskiej grupy. Dzień później przyszło mi, z jedną z uczestniczek, w ramach karma yogi, czyli pracy na rzecz ośrodka, rozwalać nasz „szałas”. Dostałyśmy ciężki metalowy drąg, długości około 1,5 metra i w strugach ulewnego deszczu, ślizgając się w błocie waliłyśmy ze wszystkich sił w beton. Po całym dniu takiego walenia, poza naszymi skaleczeniami, bunkra niewiele ubyło.
W następnej ceremonii, która odbyła się w Polsce, w pięknym ogrodzie mojego kolegi (razem byliśmy w Kayvalia Meru). Tym razem byłam na zewnątrz i uderzając w bęben w rytmie serca, chodziłam dookoła szałasu. Rytm bicia serca pomagał zebranym w szałasie potu czyli symbolicznym „łonie Matki Ziemi” połączyć się z czasem przebywania pod sercem swojej biologicznej matki, po to, by przechodząc przez wąski kanał rodny, narodzić się na nowo,.
Ciekawe doświadczenie miałam w ceremonii, która odbyła się w zimowy wieczór w prywatnym ogrodzie w Warszawie. Było już ciemno, gdy przyszło nam rozbierać się, lub jak kto woli przebierać w coś w rodzaju pareo, na zewnątrz i zostawiać wszystko, łącznie z bielizną na śniegu. Prowadził szaman, którego imienia nie pamiętam. Wewnątrz ledwo można było wytrzymać z gorąca, potu, pary z polewanych wodą rozgrzanych kamieni. Po dwóch godzinach nastąpiły narodziny. Trzeba było wyjść na mróz i drżącymi rękoma zakładać ubranie. Najtrudniej było z bielizną i rajstopami. Na strychu domu naszej gospodyni, odpoczywaliśmy popijając gorącą herbatę. Potem czekała na nas wspólna, gorąca kolacja.
21 grudnia 2012 r., Meksyk, Cantona, Zgromadzenie Duchowych Przywódców z całego świata. Dzięki Beacie i jej znajomemu meksykańskiemu szamanowi Francisco zostałyśmy zaproszone przez władze stanu Puebla. Było to zgromadzenie, które miało na celu pożegnanie dotychczasowego kalendarza Majów i powitanie nowej ery zwiastującej przywrócenie i umocnienie energii kobiecej na naszej planecie. Zgromadzenie trwało cztery dni. Każdego dnia odbywała się ceremonia temazcal. Uczestniczyłam w dwóch, prowadzonych przez dwóch różnych szamanów. Wcześniej w rozmowie z jedną z majańskich uczestniczek dowiedziałam się, że menstruująca kobieta nie może uczestniczyć w ceremonii, jeśli prowadzi ją mężczyzna. Spytałam, czy znowu chodzi o szykanowanie kobiet? Odpowiedziała, że wręcz przeciwnie. Menstruująca kobieta ma taką moc, że czasami prowadzący mężczyzna nie może pozostać w swojej mocy lidera i zdarzało się już, że mężczyzna w trakcie ceremonii mówił: „niech ta, która menstruuje wyjdzie”.
W pierwszym temazcalu kanadyjski szaman prowadził ceremonię po hiszpańsku, mimo, że wcześniej prosiłyśmy, aby używał języka angielskiego. Mówił dużo. Denerwowało mnie, że nic nie rozumiem, więc się odezwałam „English please”. I dostałam reprymendę, że kobietom w czasie ceremonii nie wolno się odzywać. Nie mniej jednak od czasu do czasu przestawiał się na angielski. Uczestnicy śpiewali hiszpańskie pieśni, a także w języku nahuatl, który pamiętają już tylko nieliczni potomkowie Azteków. Z Elą zapytałyśmy, czy możemy zaśpiewać coś po polsku. Zaśpiewałyśmy trzy piosenki, z których pamiętam tylko jedną…. „The river is flowing” …, w polskim tłumaczeniu „Podąża w dal rzeka….”.
W drugim temazcalu siedzieliśmy na ziemi grubo wysłanej ziołami. Pięknie pachniały i dawały ukojeniu w trzeciej i czwartej, najgorętszej części. Ceremonia temazcalu odbywała się 21.grudnia 2012 roku, dokładnie w czasie zakończenia majańskiego kalendarza i rozpoczęcia nowego. W ciągu czterech rund wniesiono czterdzieści rozgrzanych do czerwoności kamieni, zwanych Dziadkami. Nie było łatwo. Ale uczestnicy, czas i miejsce było wyjątkowe, dlatego ceremonię wspominam ze wzruszeniem.
Sweat Lodge tylko dla kobiet, prowadzony przez moją nauczycielkę Matti. Piękny, łagodny, choć tak samo gorący. Jako najstarsza uczestniczka do Łona Matki Ziemi wchodziłam pierwsza i na koniec pierwsza przechodziłam przez kanał rodny by się narodzić na nowo. Do środka wchodzi się okrążając miejsce na kamienie, w samym środku i zajmuje miejsca, od prawej strony, prawie przy wyjściu. Za mną wchodziły kobiet jedna za drugą zajmując po kolei miejsca. W środku zawsze jest ciasno. Siedzimy ściśnięte i o zajęciu wygodniejszej pozycji nie ma mowy, dokładnie jest tak ciasno, jak ma noworodek tuż przed swoimi narodzinami. Po naszych narodzinach było chodzenie po ogniu, ale o tym innym razem.
Cantona 21.12.2012 Spotkanie z duchowymi przywódcami 52 państw
Spotkanie z Mądrością Przodków
19 grudnia 2012 roku, Cantona (Miasto Słońca), Meksyk. Stoimy niemal u podnóża piramid być może największego starożytnego miasta Olmeków. Razem z nami skupieni przy Świętym Ogniu przedstawiciele rdzennych tradycji z całego świata, ponad 600 osób. Ogarnia nas wzruszenie. Czujemy jedność z przodkami tej ziemi, czujemy połączenie z jej korzeniami. Witamy wschodzące Słońce. Otwieramy Kongres Rady Mądrości Przodków.
Nasza podróż rozpoczęła się kilka tygodni wcześniej, kiedy jako przedstawicielki Polski zostałyśmy zaproszone przez władze stanu Puebla do wzięcia udziału w II Międzynarodowym Spotkaniu Rady Starożytnej Mądrości Przodków i po raz pierwszy zetknęłyśmy się z 13 projektami rozkwitu ludzkości opracowanymi przez organizatorów tego wydarzenia. Każda z nas poczuła głęboko w sercu, że jest to wezwanie, za którym chcemy pójść i zostać ambasadorami tych idei w naszej części Europy.
Projekty te obejmują wszystkie dziedziny życia i przyczyniają się do rozwoju ludzkości zarówno na poziomie jednostki jak i całych społeczeństw. Mówią działaniach globalnych, takich jak utworzenie Uniwersytetu Światła dla holistycznego rozwoju ludzkości, Centrum badań naukowych i humanistycznych czy Centrum Harmonizacji Elektromagnetycznej.
Szczególne miejsce w tych projektach zajmuje integracja wszystkich rodzajów medycyny i stworzenie medycyny holistycznej nastawionej na życie i zdrowie, długowieczność oraz profilaktykę przy wykorzystaniu zarówno starożytnej wiedzy i mądrości przodków, jak i najnowszych odkryć naukowych. Dużą uwagę w tych projektach poświęca się kwestii żywej i zdrowej żywności wytwarzanej z bioenergetycznych nasionach oraz rozwojowi cywilizacji opartej na energiach samoodnawialnych, co ma chronić zasoby naszej planety.
Szeroki dostęp do edukacji, kultury i sztuki będzie przyczyniał się do rozwoju, ekspresji twórczej i transformacji duchowej jednostki. Pomagać temu mają Wojownicy Słońca i Księżyca (Solunar) , którzy korzystając ze starożytnej mądrości, zajmą się holistyczną edukacją prowadzącą do zintegrowania osobowości i świadomości nas samych.
W Cantonie zostanie też zbudowane pierwsze całkowicie samowystarczalne ekomiasto, zapewniające pełen komfort i najlepszą jakość życia, spełniające wszystkie potrzeby mieszkańców w zakresie zdrowia, życia, edukacji, pracy, rozwoju ciała, umysłu i duszy, kultury i rozrywki.
Beata Fornalik, Diana Poteralska, Alicja Bednarska